W tym roku, w Tychach, działo się wiele. Niestety wyjątkowo nie mogłem uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach, gdyż sam byłem ich częścią, występując z Sąsiadami aż w trzech koncertach. Czego nie obejrzałem, to dopytałem. I tak.
Jubileusz 10-lecia obchodziła grupa Drake (nie było mi dane uczestniczyć), m.in. wspólnym koncertem z Ryczącymi Dwudziestkami. Wtedy też premierę płytową miała Atlantyda (płyta „Ulubione”), a w składzie Pereł i Łotrów pojawił się ich dawny towarzysz - Wojtek Paluszkiewicz. Nowe wcielenie (które to już?) podczas festiwalu zaprezentowała tyska grupa Leje na Pokład, z niezmordowanymi Jankiem Cofałą i Sewerynem Erlingiem na czele i - uwaga - m.in. Michałem „Borysem” Palką. Ten ostatni był bardzo zapracowany na PPP, obok Lejków występował jeszcze z Trzecią Miłością no i gospodarzami - zespołem Perły i Łotry.
Sąsiedzi żegnali Kubę Owczarka, który ogłosił zakończenie występów. Żegnaliśmy też warszawski zespół Mordewind, który zagra za moment w stolicy swój ostatni koncert, a Port Pieśni Pracy żegnał się chyba z dawną formułą organizacyjną - jeden dzień, jeden koncert. Wbrew obawom, na żadnym z koncertów nie zanotowano zjawiska „świecenia pustkami”, a sala na koncercie finałowym wypełniona była jak zawsze po brzegi (i to po tylu wcześniejszych koncertach).
Wśród żeglarskich bardów pojawiła się z koncertem Marta Śliwa - cieszy, że coraz więcej festiwali ją zaprasza, bo to nietuzinkowa postać młodego pokolenia. Ciekawie wypadł też duet - Arek „Kosmos” Wąsik i Wojtek Domino (niestety musiałem wyjechać, więc całości programu nie zaliczyłem). W koncercie klasycznym dużo „młodzieży” i niespodzianek - Happy Crew z „beatboxem”, ale bez Magdy Wcisło, Indygo z przepiękną balladą „Walhalla - Pieśń Walkirii”, ale bez Sylwii Grochowskiej i Anety Daszkowskiej. Z innych eksperymentów czy niespodzianek wymienić należy pojawienie się „na dłuższą chwilę” Adriana Poznachowskiego, który jak za dawnych lat wystąpił z Sąsiadami (Palisander i klasyczny) czy Trzecią Miłość z banjo w składzie, na którym to dograł Piotrek Bułas z Atlantydy (sobotni koncert, jak to nazwano, taneczny).
Bez zmian za to u North Wind - tradycyjnie z mocnym bretońskim akcentem, Brasów, którzy coraz bardziej ciążą w stronę angielskiego folku, Marka Szurawskiego - dalej mistrza zarówno szant jak i żeglarskich piosenek. To były naprawdę mocne, "tradycyjne" (mniej lub bardziej) punkty festiwalu. Moc w głosie wciąż obecna u Grzegorza „GooRoo” Tyszkiewicza. Duet Andrzej Korycki i Dominika Żukowska nadal na fali wznoszącej, podobnie jak gospodarze - Perły i Łotry i kolejna niespodzianka festiwalu (trochę wymuszona przez los) - grupa Pod Wiatr, która w ostatniej chwili zastąpiła w programie zespół Anker (zwycięzcę konkursu PPP 2013). I znów, tak jak w przypadku Marty, cieszyć się należy, że coraz częściej pojawiają się na imprezach żeglarskich.
Konkurs, przeniesiony w tym roku na niedzielę, odbył się w bardzo skromnym składzie (bywało gorzej), ale w mocnej obsadzie. Nie ilość, a jakość była wizytówką konkursu - jak podkreślało w werdykcie Jury. Nic dziwnego, bo wszyscy wykonawcy to sprawdzeni już i otrzaskani na scenach (nie tylko konkursowych) muzycy. „Wyrok” nie był taki łatwy do ustalenia, ale ostatecznie padło:
- Duży Dzwon PPP dla Igi Band z Łańcuta i okolic (to dawna ekipa Morże Być)
- Średni Dzwon PPP otrzymali Old Marinners ze Skarżyska-Kamiennej (ich festiwal SzantySkar już 12 kwietnia).
- Mały Dzwon PPP - dla warszawskiego Z Dala od Zgiełku.
Publiczność po raz pierwszy Dzwoneczkiem PPP obdarowała jubilatów - Drake (to ci prezent!).
Grand Prix - Wielki Dzwon PPP, wręczany też po raz pierwszy w historii festiwalu, jury przyznało grupie Banana Boat.
Ich sobotni koncert, podobnie jak ten podczas ubiegłorocznych The Tall Ship‘ Races w Szczecinie, to był majstersztyk pod każdym względem - brzmienia, przedstawienia, scenicznej choreografii, ogólnej koncepcji występu czy wreszcie kontaktu z publicznością i pokazania siebie jako zespołu. To był naprawdę bardzo udany rok Bananów i myślę, że to Grand Prix to dobre podsumowanie minionych 12 miesięcy. Do przysłowiowej kropki nad „i” brakuje mi już tylko ich nowej płyty.
Od kilku lat, obok dobrej organizacji, ciekawych artystów, PPP jest też jednym z najlepiej oświetlonych festiwali - co ma niebagatelne znaczenie, bo wszak człek tak skonstruowany, że chłonie przedstawienie całym sobą, a i materiały zarówno foto jak i wideo mają wtedy swój niepowtarzalny klimat (jak się ominie ten czerwony albo niebieski nadmiar).
Nagłośnienie profesjonalne, panowie przygotowani, miałem jednak nieodparte wrażenie, że gdyby trochę spuścić decybeli na przodach, na większości z koncertów, widowisko na pewno by nie ucierpiało (jak się okazało później, jednak by ucierpiało - szczegóły poniżej w komentarzach).
Całościowo Port Pieśni Pracy znów o krok do przodu. Czy przyjmie się nowa formuła organizacyjna, czy Grand Prix PPP będzie nagrodą lokalną czy nabierze prestiżu i znaczenia, czy Nagroda Publiczności będzie tak ceniona jak np. ta na łódzkim Kubryku? Czas pokaże.
Ze swej strony wszystkim zaangażowanym w to przedsięwzięcie - dziękuję.
Port Pieśni Pracy, 24-26.01.2014, Tychy
Portal Szanty24.pl był patronem medialnym wydarzenia