– Wielką radość sprawia mi, gdy słyszę jak ktoś obcy śpiewa gdzieś moje piosenki. Chętnie się wtedy przysiadam, obserwuję jak ludzie się bawią, śpiewają. Cieszę się i śpiewam razem z nimi i nie przeszkadza mi wtedy nawet to, że przekręcają słowa. To zabawne, iż nie zdają sobie sprawy, że słucha ich autor tych piosenek – mówił mi w jednym z ostatnich wywiadów Michał „Lucjusz” Kowalczyk (wywiad ukazał się w Magazynie Szantymaniak nr 3 (19)/2007), a przeczytać go możecie tutaj: Jest tylko jeden dobry zespół.
Sam po raz pierwszy zetknąłem się z jego piosenkami w… górach, bo tam też się je śpiewało. I tak jak wielu przede mną i wielu po mnie nie znałem nazwiska ich autora i z pewnością, gdyby siedział obok mnie, też bym się nie zorientował. Ale to właśnie jego piosenki jako pierwsze z żeglarskiej sceny trafiły do mojego śpiewnika (nazwisko autora uzupełniłem w nim po latach). Wtedy też, jak większość, nazywałem je szantami.
Lucjusz na scenie zaczął śpiewać podobno przypadkiem. Ktoś „wypchnął” go na jakiś konkurs, spodobał się i od tamtej pory solo lub z zespołem Spinakery, opowiadał o tym, co działo się w polskiej Krainie Wielu Jezior.
– Opisuję w nich to, co dzieje się podczas rejsów i w przerwach. To, o czym ktoś mi opowiedział lub sam widziałem i przeżyłem. To są zwyczajne, proste teksty – opowiadał z kolei Annie Abramczyk w rozmowie dla Miesięcznika Politechniki Warszawskiej, której był absolwentem. Śpiewał zatem o pogodzie, o imprezach, o żaglach, łajbach, ludziach, o tym, że zimno i mokro lub słonecznie i przyjemnie, o komarach, o pijaństwie, którego na Mazurach było coraz więcej, o życiu na polu namiotowym, o dziewczynach no i oczywiście o morzu i rejsach. Choć tych ostatnich w jego utworach nie było za dużo. Jak powiedział mi w rozmowie, wolał żeglowanie po Mazurach, bo jak żartując stwierdził:
na morzu dwie łódki rzadko mają okazję zetknąć się burta w burtę.
Oprócz zdolności artystycznych (poza muzykowaniem świetnie rysował) był też uzdolniony technicznie. Sam zrobił sobie swoją pierwszą gitarę a później wzmacniacz, gdy grał w młodzieżowej grupie Regnum. Po studiach pracował w kilku miejscach aż trafił do Warszawskich Zakładów Mechanicznych, gdzie jak się okazało był klub żeglarski z własnymi łódkami. Gdy odszedł z WZM zajął się już tylko żeglarstwem, założył własną firmę i organizował obozy i szkolenia.
Jego magicznym miejscem na Mazurach był Sztynort. Choć jak się przyznał (ze śmiechem) w kultowej tawernie „Zęza” nie bywał, chyba, że w poszukiwaniu kursantów, których z latarką w ręku wyławiał z tłumu rozśpiewanych żeglarzy i zaganiał z powrotem do obozu.
Nagrał i wydał 5 kaset i 4 płyty z piosenkami i balladami. Jesienią 2007 r miała ukazać się piąta. Tak ją zapowiadał w rozmowie ze mną:
– Będzie to podwójny album. Znajdą się na nim 34 piosenki autorskie, nigdzie dotąd niepublikowane (jedna była już na kasecie nr 4, ale tu nagrywamy ją w całkiem innej wersji. Do płyty dołączony będzie także śpiewnik.
Niestety, ciężka choroba przerwała pracę nad nią i przykuła Lucjusza do łóżka na wiele, wiele miesięcy. Ponieważ jego stan się nie poprawiał, a leczenie stawało się coraz bardziej kosztowne na początku 2010 roku Tomasz „Emeryt” Lenard rzucił pomysł zorganizowania koncertów wsparcia dla Lucjusza. Scena żeglarska, tak jak bywało i wcześniej, odpowiedziała na apel. Pod koniec kwietnia w wielu tawernach i klubach w całym kraju zorganizowano pierwsze koncerty z cyklu „Luckie granie”, do których zgłosiło się ponad 50 wykonawców. Do akcji włączyła się też firma MTJ, wydawca m.in. Spinakerów, przekazując nieodpłatnie płyty wielu wykonawców. Zebrane fundusze trafiły na konto Lucjusza. Niestety, 1 maja 2010 r. Lucjusz zmarł.
Pozostawił nam ponad 150 piosenek, rzeszę wyszkolonych żeglarzy i wiele wspomnień, które zachowają ci, którzy go znali. Z pewnością nadal też będzie z nami przy ogniskach, na kejach i wszędzie tam, gdzie śpiewać będziemy jego piosenki: „Na Mazury”, „Białą sukienkę”, „Żeglarzy portowych”, „Grubego”, „Szeklę”, „Zochę”, „Balangę”, „Przyjaciółkę żeglarzy”, „Słoneczko”, „Trzy panny”...
Pamiętajmy.
Oto spis wszystkich koncertów charytatywnych dla Michała "Lucjusza" Kowalczyka:
19.04.2010 - poniedziałek
Warszawa „Przechyły”. Start 20:00
Korab, Młode wyjce, Mirosław „Koval” Kowalewski & Zbyszek Murawski, Portowi Lovelasi
22.04.2010 - czwartek
Bydgoszcz „KUBRYK”. Start 20:00
Leonard Luther , Może i my, Pearl Harbor, Własny Port
22.04.2010 - czwartek
Wrocław „Łykend”. Start 20:00
Za Horyzontem, Orkiestra Samanta, Betty Blue, Za horyzontem
23.04.2010 – piątek
Jaworzno „Pajęczyna”. Start 19:00
Segars, Nok Rei, Pchnąć w tę łódź jeża, Drake, Szantana
23.04.2010 – piątek
Żyrardów „Ładownia”. Start 19:00
Velbot, Paweł Leszoski, Oj tam
23.04.2010 – piątek
Warszawa „10B”. Start 19:00
Abordaż, Włodek III Dębski, Wyciągnięci z mesy, Do domu, BORY
23.04.2010 – piątek
Chorzów „Stary Port”. Start 18:00
Prawdziwe Perły, Bez Paniki, Happy Crew, Nok Rei, Stonehenge
23.04.2010 – piątek
Olsztyn „Tortuga”. Start 20:00
Wodny patrol
23.04.2010 – piątek
Warszawa „Korsarz”. Start 20:00
EKT Gdynia
24.04.2010 - sobota
Gdynia „Contrast Cafe”. Start 20:00
Strefa Mocnych Wiatrów, Phono Faber
24.04.2010 - sobota
Warszawa „Czarna perła”. Start 20:00
Mordewind, Nautilus, Janek „Jimmi” Staszczyk, The Dorsz, Stara kuźnia
24.04.2010 – sobota
Warszawa „Gniazdo Piratów”. Start 19:00
Młode Wyjce, Piotr Kostka Godecki, Bukanierzy, Roman Roczeń, Zespół Dnia Następnego
24.04.2010 - sobota
Łódź „Gniazdo Piratów”. Start 19:00
4 refy, Flash Creep, Janusz Nastarowicz, Velbot
30.04.2010 - piatek
Kraków „Stary Port”. Start 19:30
Piotr Zadrożny, Nor Folk