ZĘZA jednak pod dachem

5. Ogólnopolski Festiwal Piosenki Żeglarskiej ZĘZA 2006
Relacje Kamil Piotr Piotrowski 6 czerwca 2006
Maj właśnie się skończył, a ja wreszcie mam chwilę, by zasiąść do festiwalowych remanentów. Trochę się tych zaległości nazbierało i nie wiem, czy wystarczy jedna noc, by Wam to wszystko opisać.

Oczywiście, pierwszym festiwalem, który od lat rozpoczyna szantowe szaleństwa w maju, jest Zęza w Łaziskach Górnych. Jego gospodarze, zespół Banana Boat oraz drużyna Miejskiego Domu Kultury pod wodzą dyrektor Ewy Moćko, także i w tym roku stanęli na wysokości zadania. Niestety, nie mogłem opisać Wam tego, co działo się w piątkowy, konkursowy wieczór, bo tym razem przegrał on z Markiem Knopflerem (ex-liderem Dire Straits), który tego dnia grał w katowickim Spodku. Nie mogłem tego opuścić. Wpadłem więc na konkurs tylko na chwilę, zostawiłem świeżego Szantymaniaka nr 3 (dzięki Ci, KasiuG, za pomoc!), zamieniłem parę zdań z Szacownym Jury (niektórzy też byli lekko stremowani swoją rolą), wysłuchałem przepięknego występu Pchnąć w Tę Łódź Jeża z Chorzowa - i już mnie nie było. Więc napiszę tylko to, co usłyszałem później.

Piątek. Z zapowiadanych 8 zespołów konkursowych do Łazisk zjechały tylko 4. Dlatego jurorzy mieli mniej do roboty, co nie znaczy, że łatwo było wybrać zwycięzcę. Ostatecznie okazał się nim: Pchnąć w Tę Łódź Jeża – Gratulacje! Podobno jury w tym roku było konkretniejsze i mniej „idolowe”, znaczy się mniej upierdliwe.

Po całym konkursowym zamieszaniu na scenie pojawili się Banana Boat, folkowy Beltaine i Atlantyda. I podobno były to cudowne koncerty. Cóż, mogę sobie wyobrazić. Działo się prawie do północy. Jak zwykle tawerną festiwalową był klub Taj Mahal, gdzie w części oficjalnej swój recital dał Roman Roczeń. Doszło też do ciekawego wydarzenia. Otóż w nowym składzie zaśpiewał Kant, podobno z Dominiką z Sąsiadów w składzie. Czyżby to zapowiedź powrotu na sceny tego żeńskiego tria? (Niech ktoś napisze jak wypadły dziewczyny!).

Sobota. To oczywiście koncert laureatów tegorocznego konkursu, Pchnąć w Tę Łódź Jeża i Za Horyzontem ubiegłorocznego (ale się skrzypaczka Wam rozkręciła!), Psiej Wachty z Krakowa (I miejsce w konkursie w ub.r.) oraz Róży Wiatrów (Grand Prix Zęzy 2004). I tu znowu niespodzianki. Obydwa zespoły zagrały w składach innych niż w ubiegłym roku. Psia Wachta bez Szymona Wysokińskiego (pozdrawiamy tych za wodą!) za to z nowym gitarzystą Maćkiem, Różyczki co prawda z Ninją (Ninja, miło Cię było widzieć i słyszeć!), który specjalnie na Zęzę przybył z Albionu, ale i po nowemu, bo już ze skrzypaczką (Anką „emolką” Dębicką). Tego wieczoru na deskach Zęzy zagrali poza tym Kochankowie Sally Brown na otwarcie. Pierwszy raz słyszałem ich ze skrzypaczką Kasią Strzałkowską z Samhain. Zyskaliście panowie, nie ma co. Z niecierpliwością czekam na zapowiadaną przez Jacka Apanasewicza płytę. Z nowym materiałem przybyła do Łazisk Górnych sandomierska grupa Hambawenah. To perełka na naszym szantowym rynku, gdyż od lat, jako jedyni tak często i gęsto, czerpią w swojej muzyce z folkloru flisackiego. Tym razem było żywiej i skoczniej. Po nich Segars z Bytomia, którzy jako jedni z nielicznych tylko klasyczną szantę... wodzą – i to od 10 lat! Oczywiście Banany (przez moment z Mirkiem Kowalewskim/Zejmanem i..., który był też konferansjerem tego dnia) jak zwykle dali show szantowo-popowy :) i publika była wniebowzięta, śpiewając z nimi większość utworów. Po gospodarzach festiwalu wystąpił zespół Zejman i Garkumpel i oczywiście nie mogło zabraknąć starych hitów z nurtu tzw. szuwarowo-bagiennego. Na koniec znów klasyka – Ryczące Dwudziestki. Finał to oczywiście song „Zęza” w wykonaniu gospodarzy wspólnie z wszystkimi zespołami, które dotrwały do końca.

Dla niektórych nie był to koniec, bawiliśmy się prawie do trzeciej rano już na zamkniętej imprezie, która była podziękowaniem dla zespołów i organizatorów. Ja też tam byłem, bananówkę piłem i o pięknym świcie z Elą i Zbychem do domu wróciłem.

Kamil Piotrowski /Magazyn Szantymaniak/

PS.

Myślę, że pewne informacje o festiwalu pojawiły się zdecydowanie za późno, zwłaszcza te kierowane do zespołów konkursowych.

Szkoda, Drodzy Organizatorzy, że jednak nie zaryzykowaliście imprezy na dworze. Wiem, że przez cały tydzień lało i było zimno, ale sobota... Los spłatał Nam i Wam psikusa i akurat w sobotę pogoda była przednia. Piwko na zewnątrz, nawet już po zmroku, smakowało o wiele lepiej.

Kuluary tętniły życiem swoim. Atmosfera na Zęzie... dla mnie bomba. Zależy ona przecież głównie od ludzi, a nie od miejsca, więc ja pod tym względem narzekać nie mogłem. Byli Paweł, Ela i Zbycho, Pola i Fisha (dziewczyny, zamawiam kolejne tańce), Dziadek Władek, Gregor (podobno The Coofels znów szukają jednego głosu do składu), JARO, Tadek Boratyński i wielu, wielu innych sympatycznych szantymaniaków i... dobra muzyka. Czego więcej trzeba? No dobra, zabrakło pizzy, ale kurczę, nie mogliśmy znaleźć tego lokalu.

O trzeciej nad ranem dworzec PKP w Łaziskach Górnych pełny odlot, stacja benzynowa Shella super, ale przydałyby się miejsca siedzące. Zbycho nie musiałby przez ponad pół godziny udawać, że interesuje go prasa kolorowa :). A może nie udawał?! Ela, co on tam właściwie przeglądał?

Szkoda, że w tym roku nałożyły się terminami dwa wspaniałe festiwale. Z wielkim żalem musiałem sobie odpuścić łódzki „Kubryk”. Podobno kiedyś na krakowskim „Shanties” był dzień spotkań organizatorów festiwali, podczas którego wspólnie ustalano terminarz imprez. Może warto do tego wrócić?

A koncert Marka Knopflera miooooodziooooo!!!! Prawda, Kasiu? Prawda, Szkocie?

Zdjęcia już wkrótce, bo padam :(

Bytom, dn. 03.06.2006

Cholewcia zeszło mi cały rok, ale wreszcie wrzuciłem. Można je oglądać w galerii przy relacji z Zęzy 2006 :(

http://www.szantymaniak.eu/index.php?galeria=64

Przepraszam, sam nie wiem, jak mogłem to przeoczyć.

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: