Po co nam taka "Tratwa"?

37 Festiwal Piosenki Żeglarskiej „Tratwa” w Chorzowie
Felietony Kamil Piotr Piotrowski 10 grudnia 2022
Za nami kolejna, 37 edycja Festiwalu Piosenki Żeglarskiej „Tratwa” w Chorzowie. Jedna z ciekawszych – choć od jakiegoś czasu trudno ją już festiwalem nazywać. I w tej kwestii kilka słów podsumowania skreślić chciałem, a zmotywował mnie do tego komentarz na facebooku jednego z uczestników, bywalca „Tratwy” od lat wielu – pana Aleksandra – z którym i się zgadzam i nie zgadzam jednocześnie.

Aleksander Wojciechowski

Po każdej niemal edycji Festiwalu „Tratwa” pojawiają się też głosy krytyczne. Dobrze, jeśli są to merytoryczne uwagi. Ale zwykle odzywają się duchy przeszłości zachwalając „ich” Tratwę, tę sprzed 20, 30 lat i krytykując obecną. Po ostatniej „Tratwie” m.in. pan Aleksander napisał, że festiwal zmarniał. I zgodzę się z Panem, i nie zgodzę panie Olku. Zmarniał i owszem, ale zmarniał w stosunku do czego? Porównując dzisiejszą „Tratwę”, a nawet szerzej scenę żeglarską (czy „szantową”, jak kto woli) z tą z lat 90. czy początków XXI w. to się naprawdę można w kompleksy wpakować. Tylko po co?

Pytanie

Ile klubów żeglarskich dziś działa, ilu mają członków, w jakim wieku, jakimi rejsami i jednostkami mogą się pochwalić i najważniejsze pytanie, ile z tych klubów robi dziś festiwal żeglarski, ba, koncert choć jeden w roku? A to właśnie żeglarze i kluby były w czasach, które Pan wspomina, bazą kreującą kulturę żeglarską w tym kraju. To kluby żeglarskie miały możliwości finansowania takich wydarzeń. Dziś ledwo wiążą koniec z końcem, a większość festiwali robią osoby prywatne lub stowarzyszenia, fundacje – rzadko kluby żeglarskie jako takie (oczywiście organizatorzy wywodzą się często z klubów, ale oparcia w organizacji imprezy szukają już gdzie indziej).

Nie jestem żeglarzem, nie należałem nigdy do klubu żeglarskiego, ale przez siedem lat organizowałem z dwójką przyjaciół w Gliwicach Międzynarodowy Festiwal Morza „Nad Kanałem” (dwie, trzy edycje z pomocą lokalnego KŻ, ale nie finansową). Co roku czytałem i słuchałem takich komentarzy jak Pański kilka, że „kiedyś to był festiwal w Gliwicach”, „gdy my organizowaliśmy to było kilka tysięcy ludzi...”, „po bilety ludzie stali kilka godzin”, itd, itp. Uśmiechałem się pod nosem życzliwie, bo oczywiście to sama prawda. Tak było w Gliwicach w 2001 i w 2002 roku. Tak też było na „Tratwach” w tamtym czasie. Ale nie dziś. Dziś „szanty” są niszą nisz, a festiwali jest cała masa, z kolei środków na organizację i sponsorów coraz mniej. Publiczność także się zmieniła. Jest jej zdecydowanie mniej i jakby bardziej siwa na skroniach. No i w mediach samego żeglarstwa co kot napłakał, a kiedyś programy, audycje o żeglarstwie to były gwoździe programów.

Dlatego dzisiaj organizatorzy mierzą się z zupełnie innymi realiami, niż wtedy.
Gdy słyszałem te porównywania odpowiadałem zawsze wtedy „zróbcie lepszy, chętnie przyjdę” albo „cieszcie się z tego co macie, bo nie wiadomo jak długo jeszcze....”
To ostatnie to sobie chyba wykrakałem, bo nie ma już festiwalu w Gliwicach i jakoś nikt zrobić do dziś podobnego w Gliwicach nie chce, o Katowicach nie wspominając.

A w Chorzowie robią.

Bez dużego wsparcia finansowego z zewnątrz (a na takie w Chorzowie raczej marne szanse), ale też ludzkiego – i to drugie chyba ważniejsze – nie da się zrobić dużej imprezy, proszę mi wierzyć. Mam wiele uwag do „Tratwy”, może nawet parę rzeczy zrobiłbym inaczej, ale cieszę się, że nadal JEST, i że ostatnie edycje są bardziej przemyślane, z jakimś motywem przewodnim, że organizator – Fundacja HALS (z Krakowa dodam) szuka formuły. A że obecna Tratwa nie dorównuje tej ze Spodka?
Każdy lubi to co lubi, dla mnie edycja „Tratwy” w Spodku to był mój pierwszy festiwal piosenki żeglarskiej i do dziś uważam go (jako edycję i jako festiwal jako taki) za najgorszy na jakim byłem. Tak mi się nie podobało – głównie klimat, masowość, kakofonia dźwięków – że na następną poszedłem dopiero po kilku latach i to tylko dlatego, że na niej grałem.

Osobiście mam dziś wielki sentyment do „Tratwy” (pierwszy festiwal, debiut koncertowy, no i z mojego miasta – Katowic). Bywałem na super edycjach „Tratwy” i na tych słabszych (jak każdy organizm, tak i festiwale, mają różne lata), ale z każdej się cieszę i choć mieszkam dziś daleko, każdej następnej oczekuję. Festiwal, jeśli już porównuję, to do współcześnie organizowanych festiwali, bo to jest jedynie słuszna opcja do porównań. I powiem Panu, Panie Aleksandrze – nie ma się czego wstydzić, a Chorzowskiego Centrum Kultury mogą inne festiwale „Tratwie” zazdrościć.

A „Tratwa” w tym roku była cudna. Świetne koncerty, dobrzy prowadzący, idea wspomnienia Stana Hugilla świetnie się w programie koncertowym sprawdziła. Zapraszam Pana na kolejną edycję, bo już jaskółki świergolą, że znów będzie ciekawie.

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: