Nowa grupa w Szczecinie

Queen Anne’s Revenge – celtic folk & sea shanties
Wieści Kamil Piotr Piotrowski 20 kwietnia 2023
Queen Anne's Revenge Fot. QAR
W portowym mieście Szczecinie, które onegdaj szczyciło się kilkoma zespołami wykonującymi morskie pieśni i ballady, jeszcze do niedawna rzadko jakoś słychać było morskie opowieści. Jednak za sprawą miłośników żeglarskiego śpiewania ożyła ostatnio Taverna Cutty Sark, odbywają się koncerty i regularne szantowiska, a nawet pojawił się też nowy, bardzo obiecujący zespół, sięgający do klasyki.

Może jednak nie taki do końca nowy, bo część muzyków znana jest już miłośnikom folku, głównie celtyckiego ale większość składu jednak to zupełnie nowe postaci na naszej folkowej, a zwłaszcza „szantowej” scenie.

Sing Ahoy! Live The Life!

To ich motto, a mowa o zespole Queen Anne’s Revenge, czyli Zemsta Królowej Anny, którego to nazwa nawiązuje do legendarnego okrętu równie legendarnego pirata Edwarda Teacha, „Czarnobrodego”.
No tak, pomyślałem w pierwszej chwili, że oto przyszła nam w końcu do Polski moda na pirackie kapele. Sporo ich widuję na europejskich festiwalach – lepsze lub gorsze muzycznie, ale na pewno z fantazją (i czasem kanonem epoki) poprzebierane. Ale nie w tym wypadku.

Nie „o takie granie” chodzi

Ci, którzy stworzyli grupę QAR, czyli: Ania (skrzypce), Bartek (melodeon, bodhran), Marek (mandolina, Irish bouzouki, śpiew) i Oyster Dave (gitara, śpiew), to zaprawieni już w folkowych klimatach, sprawni muzycy. Inspirują ich takie zespoły jak The Rumjacks, Dropkick Murphys czy The Pogues. A co ich jeszcze zainspirowało do założenia zespołu?
– Inspiracją do powstania grupy był fakt, że Szczecin, który reklamuje się jako miasto portowe i żyjące z gospodarki morskiej, jeżeli chodzi o kulturę muzyczną związaną z tym żywiołem, pozostaje w cieniu innych regionów oraz miast Polski, i to nawet tak odległych od morza jak Śląsk czy Mazowsze. Lokalne zespoły, które w Szczecinie w tym nurcie istniały, w większości albo się rozpadły, albo mocno ograniczyły swoją działalność. Przez lata na scenie można było odczuć brak świeżej krwi i stagnację. Wraz z młodymi, bo dwudziestokilkuletnimi ludźmi, którzy są fascynatami gatunku, chcieliśmy stworzyć dobrej jakości muzyczną markę promującą kulturę morską w energetycznym i nowoczesnym stylu, w jakim robi się to na zachodzie Europy – pisał do mnie Marek Piguła, kiedyś Green Wood, dziś QAR.

Czy im się udało, możecie posłuchać na ich kanale YouTube, gdzie opublikowali już kilka naprawdę ciekawych utworów, np. ten:

https://www.youtube.com/watch?v=_ot8Zu9xnno

Jak piszą, w prawidłowym odtwórstwie pomaga im talent lingwistyczny frontmana, Oyster Dave'a, który „mistrzowsko opanował slangowy brytyjski akcent miejski i brzmi jak chłopak z doków Halifaxu”. Natomiast poprawną dla gatunku warstwę instrumentalną zapewniają umiejętności Marka (mandolina bouzouki) i Bartosza (melodeon, bodhran), grających wcześniej w zespole celtyckim GreenWood. Do tego wszystkiego filar składu stanowi Anna, która zafascynowała się stylem skrzypcowej muzyki folkowej Szkocji i jako profesjonalny muzyk eksploruje tę stylistykę jako kierunek swojego rozwoju. Stąd oprócz piosenek na ich koncertach można też usłyszeć brzmiące nam znajomo jigi, polki i reele, np:

https://www.youtube.com/watch?v=-6WxRTd9nA8

Śpiewają po angielsku piosenki pubowe, morskie pieśni pracy i piosenki kubryku w wersjach, jakie można usłyszeć na Wyspach Brytyjskich, w Irlandii czy za Atlantykiem. Nie piszą własnych kompozycji, tylko bazują na klasyce.

Dlaczego po angielsku?

Usłyszałem taką oto historię:
Dlatego, że w portowych tawernach Hanzy można było spotkać brytyjskich marynarzy, którzy przywozili ze sobą szanty. A Szczecin od średniowiecza należał do kupieckiego związku Hanzy, tej pierwszej „Unii Europejskiej” i utrzymywał kontakty handlowe z Anglią.

I wszystko jasne.

 

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: