Może jednak nie taki do końca nowy, bo część muzyków znana jest już miłośnikom folku, głównie celtyckiego ale większość składu jednak to zupełnie nowe postaci na naszej folkowej, a zwłaszcza „szantowej” scenie.
Sing Ahoy! Live The Life!
To ich motto, a mowa o zespole Queen Anne’s Revenge, czyli Zemsta Królowej Anny, którego to nazwa nawiązuje do legendarnego okrętu równie legendarnego pirata Edwarda Teacha, „Czarnobrodego”.
No tak, pomyślałem w pierwszej chwili, że oto przyszła nam w końcu do Polski moda na pirackie kapele. Sporo ich widuję na europejskich festiwalach – lepsze lub gorsze muzycznie, ale na pewno z fantazją (i czasem kanonem epoki) poprzebierane. Ale nie w tym wypadku.
Nie „o takie granie” chodzi
Ci, którzy stworzyli grupę QAR, czyli: Ania (skrzypce), Bartek (melodeon, bodhran), Marek (mandolina, Irish bouzouki, śpiew) i Oyster Dave (gitara, śpiew), to zaprawieni już w folkowych klimatach, sprawni muzycy. Inspirują ich takie zespoły jak The Rumjacks, Dropkick Murphys czy The Pogues. A co ich jeszcze zainspirowało do założenia zespołu?
– Inspiracją do powstania grupy był fakt, że Szczecin, który reklamuje się jako miasto portowe i żyjące z gospodarki morskiej, jeżeli chodzi o kulturę muzyczną związaną z tym żywiołem, pozostaje w cieniu innych regionów oraz miast Polski, i to nawet tak odległych od morza jak Śląsk czy Mazowsze. Lokalne zespoły, które w Szczecinie w tym nurcie istniały, w większości albo się rozpadły, albo mocno ograniczyły swoją działalność. Przez lata na scenie można było odczuć brak świeżej krwi i stagnację. Wraz z młodymi, bo dwudziestokilkuletnimi ludźmi, którzy są fascynatami gatunku, chcieliśmy stworzyć dobrej jakości muzyczną markę promującą kulturę morską w energetycznym i nowoczesnym stylu, w jakim robi się to na zachodzie Europy – pisał do mnie Marek Piguła, kiedyś Green Wood, dziś QAR.
Czy im się udało, możecie posłuchać na ich kanale YouTube, gdzie opublikowali już kilka naprawdę ciekawych utworów, np. ten:
https://www.youtube.com/watch?v=_ot8Zu9xnno
Jak piszą, w prawidłowym odtwórstwie pomaga im talent lingwistyczny frontmana, Oyster Dave'a, który „mistrzowsko opanował slangowy brytyjski akcent miejski i brzmi jak chłopak z doków Halifaxu”. Natomiast poprawną dla gatunku warstwę instrumentalną zapewniają umiejętności Marka (mandolina bouzouki) i Bartosza (melodeon, bodhran), grających wcześniej w zespole celtyckim GreenWood. Do tego wszystkiego filar składu stanowi Anna, która zafascynowała się stylem skrzypcowej muzyki folkowej Szkocji i jako profesjonalny muzyk eksploruje tę stylistykę jako kierunek swojego rozwoju. Stąd oprócz piosenek na ich koncertach można też usłyszeć brzmiące nam znajomo jigi, polki i reele, np:
https://www.youtube.com/watch?v=-6WxRTd9nA8
Śpiewają po angielsku piosenki pubowe, morskie pieśni pracy i piosenki kubryku w wersjach, jakie można usłyszeć na Wyspach Brytyjskich, w Irlandii czy za Atlantykiem. Nie piszą własnych kompozycji, tylko bazują na klasyce.
Dlaczego po angielsku?
Usłyszałem taką oto historię:
– Dlatego, że w portowych tawernach Hanzy można było spotkać brytyjskich marynarzy, którzy przywozili ze sobą szanty. A Szczecin od średniowiecza należał do kupieckiego związku Hanzy, tej pierwszej „Unii Europejskiej” i utrzymywał kontakty handlowe z Anglią.
I wszystko jasne.