Najbardziej znana pieśń wielorybnicza

„Wellerman” – historia prawdziwa
Felietony Jerzy Brzeziński 1 kwietnia 2021
Mystic Seaport Museum Fot. Kamil Piotr Piotrowski
„Soon May the Wellerman Come” cieszy się ostatnio ogromną popularnością, do której przyczynił się m.in. Nathan Evans i jego słynne już wykonanie na TikToku. Jednak ta piosenka nie pojawia się w żadnej z najważniejszych książek o szantach – dlaczego? Z oczywistego powodu: nie ma ona nic wspólnego z szantami. Jest to, być może ku zaskoczeniu wielu, pieśń wielorybnicza.

Korzenie tej pieśni sięgają Nowej Zelandii, a jej powstanie można datować na około roku 1860. Być może autorem tej pięknej piosenki, jak również innego utworu: „John Smith AB”, jest D. H. Rogers, wujek F. R. Woodsa, dzięki któremu „Soon May the Wellerman Come” jest znana do dziś. Jeśli Rogers urodził się około 1820 roku, mógł być nastoletnim żeglarzem i/lub wielorybnikiem* przybrzeżnym w Nowej Zelandii pod koniec lat trzydziestych XIX wieku. Być może następnie osiadł w Australii i w późniejszych latach, gdy rozwinęły się jego umiejętności kompozytorskie, pisał piosenki, a potem uczył ich swojego siostrzeńca, mając 70-80 lat, gdzieś między 1890 a 1904 rokiem. Oczywiście potwierdzenie autorstwa tej piosenki wymaga dalszych badań (przynajmniej z mojej strony).

Według Jarosława Tomczyka, który prowadzi badania nad światowymi pieśniami folkowymi związanymi z morzem:

Sama pieśń opowiada historię tragicznych zmagań nieistniejącego statku „Billy of Tea” z waleniem. Nazwa statku jest nieprzypadkowa, to taki lokalny żart, albowiem Billy to w Nowej Zelandii i Australii prowizoryczne narzędzie do parzenia herbaty. Napisałbym imbryk, ale chyba to nie to, niektóre źródła opisują skomplikowany i wyrafinowany proces parzenia herbaty „Billy Tea” nad ogniskiem w czymś na kształt puszki czy też kociołka...

Tutaj możemy zapoznać się z przekładem tej pieśni na język polski autorstwa Jarosława Tomczyka, który w mojej opinii najwierniej oddaje warstwę nie tylko poetycką, ale również merytoryczną oryginału:

Rozwińmy nieco opowieść zawartą w pieśni. Tekst opisuje statek wielorybniczy zwany „Billy o' Tea” i jego polowanie na wieloryba biskajskiego. Piosenka opowiada, jak załoga statku ma nadzieję, że „wellerman” (pracownik firmy braci Weller, właściciela statków, które przywoziły zapasy dla wielorybników z Nowej Zelandii) przybędzie i dostarczy im zapasy luksusowych dla nich towarów – refren mówi: Niech wkrótce wellerman przypłynie i przywiezie nam cukier, herbatę i rum. Według opisu utworu zamieszczonego na stronie internetowej New Zealand Folk Song pracownicy tych stacji wielorybniczych (wielorybnicy przybrzeżni) nie otrzymywali pensji, otrzymywali oni zapłatę w różnych towarach, alkoholu i tytoniu.

Weller Bros to firma założona przez rodzinę Wellerów, prowadziło ją trzech braci. Podobnie jak w przypadku wielu innych europejskich handlarzy działających w Nowej Zelandii w latach 1827-1840 niewiele jest o nich wzmianek w pismach z tamtych czasów. Wiadomo, że kiedy przybyli na Wyspę Południową z Sydney, byli już znani jako gorliwi i przedsiębiorczy handlarze, zajmujący się każdą dziedziną, która gwarantowała w miarę bezpieczny, a przy tym opłacalny zysk.

W 1831 roku – kilka lat po tym, jak pierwsi łowcy fok i wielorybnicy pojawili się na wybrzeżu Nowej Zelandii – Wellerowie skierowali swoją uwagę poza Tasmanię i doszli do wniosku, że nowy ląd oferuje perspektywy biznesowe. Wyposażyli więc 214-tonowy statek „Lucy Ann”, załadowali go muszkietami, prochem strzelniczym, grogiem, narzędziami, odzieżą, sprzętem wielorybniczym oraz innymi dobrami i wyruszyli do Nowej Zelandii. Wkrótce potem obsługiwali już liczne stacje wielorybnicze i ustanowili ożywiony handel między Sydney a Nową Zelandią. Od samego początku koncentrowali się na Wyspie Południowej i prowadzili interesy od Półwyspu Banksa po cieśninę Foveaux.

Na poniższej mapie możemy zobaczyć „Wellers Rock” (Te Umukuri), gdzie znajdowała się stacja wielorybnicza Wellerów (S 45,798024, E 170,715085).

Wracając od pieśni. W dalszej części refrenu załoga śpiewa o swoich nadziejach i marzeniach, że pewnego dnia „językowanie”** się skończy i przyjdzie pora stąd odejść. Kolejne strofy opisują determinację kapitana, aby upolować omawianego wieloryba, nawet w miarę upływu czasu i utraty wielu łodzi wielorybniczych. Jednak wieloryb znika w głębinach, walka wciąż trwa, dramatyzm jest porównywalny z legendarną sceną z dzieła Ernesta Hemingwaya „Stary człowiek i morze”. W ostatniej zwrotce narrator mówi, że „Billy o' Tea” wciąż toczy walkę z wielorybem, a wellerman nadal regularnie ich odwiedza, motywując kapitana i załogę (dzięki towarom, które dają im namiastkę szczęścia) do dalszej pracy.

Cała historia zawarta w opisywanej tutaj pieśni nawiązuje do wielorybnictwa przybrzeżnego. Stanowiło ono oczywiście zupełnie inny sposób życia niż wielorybnictwo pełnomorskie.

Wielorybnictwo przybrzeżne miało wiele przyczyn:

– Brytyjskie cła na olej z wielorybów z okresu kolonialnego zostały obniżone w 1823 r. z 8,8 funtów do 1 funta za tonę (955 litrów), a w 1825 r. do szylinga za tonę.
– Tzw. „sealers”, czyli łowcy fok odkryli, że zostało niewiele tych ssaków, i chcieli przenieść swoją energię oraz kapitał na nowe przedsięwzięcie.
– Liczba kaszalotów spadła, zwiększając zapotrzebowanie na mniej wartościowy olej z wielorybów biskwitowych, które łowiono blisko brzegu.
– Połowy wielorybów biskajskich na Grenlandii załamały się, co spowodowało, że wielorybnictwo w Nowej Zelandii stało się konkurencyjne.
– Wielorybnictwo z brzegu było tańsze niż zakup i zaopatrzenie statków. Było też bezpieczniejsze, a pozyskany w ten sposób olej – świeższy.

Co do samego tekstu utworu to istnieje wiele polskich tłumaczeń tej pieśni. Jeżeli chodzi o najlepszy przekład, który jest kompromisem pomiędzy dokładnym odzwierciedleniem historii zawartej w oryginale a dopasowaniem pod względem rytmu, zdecydowanie polecam ten autorstwa wyżej wspomnianego Jarosława Tomczyka (który notabene przełożył również wiele innych interesujących „folkowych”*** pieśni z całego świata).

Z kolei poniższe, dosłowne tłumaczenie nie ma na celu odtworzenia rymów ani zastosowania w celu zaśpiewania tej pięknej pieśni. Zostało stworzone po to, aby czytelnik mógł zrozumieć słowo w słowo prawdziwą opowieść z angielskiego tekstu.

Niedługo może przypłynąć Wellerman

Był statek, który wypłynął w morze,
nazywał się „Billy of Tea”.
Zerwał się wiatr, jego dziób zanurkował.
O, dmuchać, brutale, dmuchać!

    Niedługo może przypłynąć wellerman
    i przywieźć nam cukier, herbatę i rum.
    Pewnego dnia, kiedy skończymy „językowanie”,
    przyjdzie pora odejść.

Nie minęły dwa tygodnie z dala od brzegu,
kiedy od prawej wypadł na nich wieloryb.
Kapitan wezwał wszystkie ręce na pokład i przysiągł,
że weźmie tego wieloryba na hol.

Zanim łódź uderzyła w wodę,
ogon wieloryba uniósł się i dosięgnął jej.
Wszyscy ruszyli w tę stronę, rzucali harpunami i walczyli,
kiedy zanurkował w głąb.

Żadna lina nie została przecięta, wieloryb nie został uwolniony;
umysł kapitana nie był chciwy,
ale wyznawał on credo wielorybnika;
więc statek wziął go (wieloryba) na hol.

Przez czterdzieści dni lub nawet dłużej
lina luzowała się, to znów napinała.
Wszystkie łodzie przepadły (były tylko cztery),
ale wieloryb nadal walczył.

Z tego, co słyszałem, walka wciąż trwa;
lina nie została przecięta, a wieloryb nie zniknął.
Wellerman regularnie ich odwiedza,
mobilizując kapitana, załogę i wszystkich.

I na koniec ciekawostka. Wielorybnicy przybrzeżni pochodzili często z Portugalii, byli niedawnymi imigrantami. Dlaczego byli bardziej skłonni, by śpiewać irlandzkie szanty i pieśni morskie związane z jankeskimi statkami wielorybniczymi niż portugalskie piosenki lub inne popularne melodie tamtych czasów? No i jakie utwory były popularne w latach 90. XIX wieku? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.

 


* Warto zwrócić uwagę na dwuznaczność słowa „wielorybnik”, które może odnosić się do człowieka polującego na wieloryby oraz statku wielorybniczego – oba korzystają z tej samej nazwy.

** „Językowanie” jest moją próbą przetłumaczenia słowa „tonguing”, które w języku angielskim odnosi się do praktyki cięcia tłuszczu wielorybiego w paski („języki”) w celu przekształcenia go w olej. Oczywiście w związku z coraz większą świadomością oraz rozwojem intelektualnym społeczeństw, a co za tym idzie – zrozumieniem, jak wspaniałymi zwierzętami są wieloryby i jaką stanowią wartość, nie zamieszczam zdjęć dokumentujących „tonguing”, ale na pewno zainteresowani nie będą mieć problemu w odnalezieniu takowych w internecie.

*** „Folkowych” jest tu pewnego rodzaju uproszczeniem opisującym melodie ludowe oraz muzyczny folklor, w wypadku Jarosława Tomczyka z rejonu Appalachów, Irlandii oraz Wysp Brytyjskich, choć również np. Skandynawii.

 

Galeria

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: