Martę Śliwę śledzę od lat. Pierwsze spotkanie miało miejsce, na którymś z konkursów piosenki żeglarskiej, gdzieś w latach 2005 lub 2006, chyba na Festiwalu Piosenki Żeglarskiej „Zęza” w Łaziskach Górnych, gdzie pojawiła się z zespołem Nagiel Bank. Zgarnęli trzecią nagrodę, ale już wtedy wprawne ucho jurorów, i moje, wyłapało, że solo byłoby Marcie lepiej (a że śpiewała wcześniej solo przyznała się mi później w wywiadzie).
Czytaj: „Między moim a naszym”
Musiało minąć jednak jeszcze parę lat zanim Marta Śliwa wreszcie pojawiła się w konkursie jako solistka. Port Pieśni Pracy w 2012 i pierwsza nagroda, ex equo z grupą Canau. I potoczyły się dalsze losy Marty, kolejne konkursy, kolejne nagrody, pierwsze solowe koncerty, w tym na organizowanym przez naszą Fundację Folk24 gliwickim Festiwalu Morza „Nad Kanałem”.
Tak nas Marta zauroczyła swoimi piosenkami, że postanowiliśmy wydać jej (i Fundacji Folk24 jako wydawcy) pierwszą płytę zatytułowaną „Pośrodku”. Premiera miała miejsce na Festiwalu „Shanties” w Krakowie w 2014 roku.
Od tamtego wydawnictwa minęło już ponad cztery lata, które Marta dzieliła pomiędzy obowiązki zawodowe, rodzinne i nieliczne koncerty. Jednak nie do końca zapominając o muzyce, bo w tym czasie powstało też kilka nowych piosenek, których możemy posłuchać na drugiej jej autorskiej płycie zatytułowanej „Kokosowa wyspa”.
Znalazło się na niej w sumie czternaście autorskich utworów, w stylu i charakterze kontynuujących to, co pokazała Marta na debiutanckiej płycie. Są więc opowieści o żeglowaniu, o marzeniach, ale też o życiu na lądzie i sprawach nas na co dzień absorbujących. W ucho wpada od razu pierwszy, zabawny w charakterze utwór „Bez szant” (cudna gra słowami). Rytmiczne piosenki „Jak to jest”, „Mało mi” czy przepiękna ballada „Morze nocą” także zwracają uwagę. Marta ma już swój własny styl, rozpoznawalny od pierwszych dźwięków. Oczywiście na pierwszy plan wybijają się teksty, proste w konstrukcji – jak to w piosence – ale z pomysłem (tytułowa „Kokosowa wyspa” na pewno Was zaskoczy), ale zawsze zawierające wiele mądrości i dające do myślenia (np. „Codzienne pożegnania”) – oparte oczywiście o autorki doświadczenia (te z lądu – aż do bólu realna „Miałam sen”, i wody).
Siłą Marty są nie tylko teksty, ale także wykonania. Piosenki wyśpiewane przyjemną dla ucha barwą głosu (choć akurat do barwy głosu w „Kołysance” jakoś nie mogę się przekonać, ale za to na drugim biegunie widzę „Dobry Panie” czy „I już” – to 100% Marty w Marcie), zaaranżowane zawodowo – znów przez fenomenalnego Wojtka Winiarskiego, który także i na drugiej płycie wspiera Martę instrumentalnie („Kołysanka” czy finał „Kokosowej...” polecam, cudo!).
Ponownie Marta z przyjaciółmi zabiera nas w rejs z jej piosenkami. Kto polubił płytę „Pośrodku” nie zawiedzie się i „Kokosową wyspą”. Jest tu nostalgicznie, jest zabawnie, jest życiowo i rozrywkowo. Cała Marta.
Marta Śliwa – „Kokosowa wyspa”, 2018 r.
Słowa i muzyka: Marta Śliwa
- Bez szant
- Radość
- Jak to jest?
- Codzienne pożegnanie
- Na złotych plażach południowych mórz
- Mało mi
- Kokosowa wyspa
- Kołysanka
- Miałam sen
- Od piątku do niedzieli
- Morze nocą
- Dobry Panie
- I już...
- Płomień świecy