SzantygRaj w Rajgrodzie za nami

Nowy festiwal piosenki żeglarskiej
Relacje Katarzyna Marcinkowska 27 lipca 2023
The Bumpers Fot. Katarzyna Marcinkowska
Mówi się wprawdzie, że to Śląsk szantami stoi, ale Podlasie także nie ma się tu czego wstydzić. Pochodzi stąd co najmniej paru interesujących wykonawców, mamy najstarszy festiwal piosenki żeglarskiej w Polsce, czyli Kopyść, a całkiem niedawno zadebiutowała u nas zupełnie nowa impreza, która zapowiada się naprawdę obiecująco. Mowa o SzantygRaju w Rajgrodzie.

Miałam przyjemność być obecna przy narodzinach SzantygRaja i od samego początku trzymałam kciuki za ekipę organizatorską tego festiwalu – cudownych pasjonatów i „wariatów”, którzy zobaczyli potencjał tego malowniczego miasteczka i postanowili podzielić się nim z szantową bracią. Teraz z radością mogę powiedzieć – udało się! Było klimatycznie, było energetycznie, była sympatyczna atmosfera i byli ciekawi wykonawcy… Czego chcieć więcej?

Konkursowa sobota

Niestety nie zdołałam dotrzeć na sobotni konkurs, czego bardzo żałuję, bo lista uczestników zapowiadała się naprawdę ciekawie, a przede wszystkim – różnorodnie. Zgromadziłam za to chociaż trochę informacji na jego temat z drugiej ręki, by móc się nimi podzielić. Wykonawców konkursowych było aż dziesięciu i znaleźli się wśród nich zarówno soliści, jak i zespoły, był nawet chór, który, jak słyszałam, wzbudził niemałe zainteresowanie i zebrał spore pochwały. Obok starszych wiekiem i stażem pojawili się też, co bardzo cieszy, znacznie młodsi uczestnicy – harcerze z 4 RDH „Ora et labora”. Wydaje mi się, że taki konkurs był w naszym regionie naprawdę potrzebny, zwłaszcza że niestety własnego konkursu nie jest w stanie obecnie przeprowadzać białostocka Kopyść. Oby więc ta tradycja w Rajgrodzie zagościła na dłużej.

Jeśli zaś o wyniki chodzi – pierwsze miejsce zajęli Szkutnicy Dźwięków, których miałam okazję usłyszeć niedawno na Szantach pod Żurawiem.

 

Więcej na temat gdańskiego konkursu: „Konkurs w Gdańsku okiem jurora”.

 

Moim zdaniem prezentują naprawdę niezły poziom, mają też własne utwory, które wpadają w ucho, myślę więc, że nagroda przypadła im zasłużenie.

Drugie miejsce zajął Marcin Kaszubat, a trzecie wspomniany już chór o jakże uroczej nazwie Majtki Prezesa.

Nie tylko Czerwone Gitary

Po części konkursowej w sobotę na rajgrodzkiej scenie pojawili się kolejno The Pioruners oraz Grzegorz Tyszkiewicz ze swoim Gooroo Bandem, natomiast gwiazdą wieczoru były Czerwone Gitary. Także i w przypadku tego zespołu akcentów żeglarskich nie zabrakło – nie tylko w kontekście repertuaru, ale także dlatego, że gościnnie wystąpili z nimi „nasi” Piorunersi.

 

Różnorodna niedziela
Niedziela rozpoczęła się koncertem dla dzieci, za który odpowiedzialna była Mała Orkiestra Dni Naszych. Widziałam wprawdzie tylko fragmencik, ale zgromadzona dzieciarnia wydawała się bawić doskonale, a to chyba wystarczający dowód, że koncert był udany.

Następnie, po występie lokalnego kabaretu Szczypawki, przyszedł czas na warszawskich Zrefowanych. Śledzę ten zespół z zainteresowaniem od samiutkiego początku ich działalności, która zresztą rozpoczęła się – uwaga! – online, pośród szalejącej pandemii. Ależ oni się przez te kilka lat rozwinęli! Pozytywna energia, różnorodny repertuar i od niedawna obowiązkowe pirackie stroje wyraźnie przypadły do gustu publiczności.

Zupełnie inny klimat – znacznie bardziej nastrojowy – wprowadził kolejny wykonawca, czyli Roman Tkaczyk. Pierwszy raz od dawna miałam okazję słyszeć go z towarzyszeniem całego zespołu i choć naprawdę mi się podobało, to nadal nie mogę zdecydować, czy jednak nie wolę Romka solo. Z jednej strony świetni muzycy i bardzo ciekawe jazzowe aranże jeszcze dodają tym piosenkom smaku, z drugiej – uwielbiam wirtuozerskie solówki Romana i czasem trochę mi ich brakuje, kiedy musi podzielić się „czasem antenowym” z resztą zespołu. Chciałoby się zjeść ciastko i mieć ciastko, że tak powiem…

Solidną dawkę irlandzkiego folku przyprawionego na rockowo zaprezentowali białostoccy The Bumpers (choć odrobinę szkoda, że znów zabrakło banjo). Na koniec zaś jeszcze raz przenieśliśmy się do krainy łagodności, a to za sprawą Andrzeja Koryckiego i Dominiki Żukowskiej. Obecność tego kultowego już chyba duetu to też zwykle świetny „test” publiczności – w Rajgrodzie Andrzej nawet nie musiał zachęcać do wspólnego śpiewania, co dowodzi, że widownia była w doskonałych nastrojach.

Nastrojów tych nie zdołała popsuć nawet pogoda, która była w ten weekend, jak to się mówi, w kratkę. Cóż, od dawna powtarzam, że nie można mnie zapraszać na imprezy plenerowe, bo gwarantuję, że będzie padało. (Żeby nie być gołosłowną – na Izę i Maćka Łuczaków „sprowadziłam” parę lat temu dwie potężne ulewy w dwóch różnych końcach Polski w odstępie tygodnia). Nic więc dziwnego, że w Rajgrodzie też bez deszczu się nie obyło – na swoją obronę pragnę tylko nadmienić, że największy deszcz padał w momencie, kiedy mnie akurat nie było. W niedzielę za to kilkakrotnie raczyły nas przelotne opady, ucieszyło mnie jednak, że żaden z nich nie wypłoszył rajgrodzkiej widowni. Kiedy ludzie chcą dla ciebie siedzieć w deszczu, wiedz, że robisz coś dobrze.

Do klimatu imprezy bez wątpienia przyczyniła się też lokalizacja. Rajgrodzki amfiteatr jest położony na zboczu Góry Zamkowej, dzięki czemu wystarczyło tylko odwrócić głowę w prawo, by móc obserwować jezioro, a nawet pojedyncze jachty, których załogi przysłuchiwały się koncertom wprost z wody. A sam Rajgród, choć mniej znany od pobliskiego Augustowa, jak dla mnie wygrywa klimatem. Cisza, spokój, żadnych ryczących silników ani muzyki wyjącej z głośników, swobodny dostęp do brzegu z wieloma miejscami, gdzie można rozłożyć koc i mieć jezioro tylko dla siebie. Do tego jeszcze malownicze położenie, trasy rowerowe i spacerowe na czele z ciągnącą się wzdłuż brzegu promenadą. Mam nadzieję, że SzantygRaj przyczyni się do wzrostu popularności miasteczka wśród turystów, bo naprawdę jest tego warte. Choć przydałoby się, żeby jeszcze dało się na festiwal łatwiej dotrzeć – niestety w weekend PKS do Rajgrodu po prostu nie dojeżdża, co jako turystka niezmotoryzowana uważam za spory problem.

Podsumowując, debiut SzantygRaja uważam za bardzo udany. I z tego, co udało mi się usłyszeć na widowni oraz w kuluarach – nie tylko ja. Było sporo ludzi spoza Rajgrodu, a nawet trochę z dość odległych zakątków Polski. Przyszło też wielu miejscowych, którzy nawet jeśli dotąd nie interesowali się piosenką żeglarską, bawili się doskonale i cieszyli się, że w Rajgrodzie pojawiła się taka impreza (tak, podsłuchiwałam rozmowy z sąsiednich ławek ☺). Tym bardziej trzymam za SzantygRaj kciuki, bo bardzo chętnie wróciłabym tu za rok.

 

Festiwal Piosenki Żeglarskiej „SzantygRaj”, 22-23.07.2023, Rajgród
Serwis Szanty24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Galeria

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: