Grupa, wcześniej znana jako ZKM Wrocław, zmieniła nieco skład i instrumentarium, i moim zdaniem wyszło jej to na dobre. Pierwszy utwór, „Czarna Rafa”, z repertuaru wspomnianej (nieistniejącej) formacji Róża Wiatrów - Robert Ciesielski (gitara) i Piotr Onyszczuk (bas), to dawni członkowie RW - pokazuje skąd Portowcy pochodzą i w którą stronę zmierzają, poza portem oczywiście. Otóż zmierzają oni w stronę energetycznego, folkowego grania własnych i tradycyjnych utworów, ale już bardziej z wyczuciem, pomysłem (ciekawiej, niż to miało miejsce w ZKM Wrocław). Ich nowa wersja „Rafy” jest już inaczej zagrana, zaczyna się ciekawym intro i zaskakuje wejściem skrzypiec. Grająca na nich Małgorzata Dubowiecka to bardzo mocny punkt zespołu. Jej gra nadaje zupełnie innego charakteru tej pirackiej pieśni (i całej płycie). W stosunku do oryginału jest mniej „czadu”, więcej grania. Frontmen, Sebastian Łominicki (śpiew, whistle) nie sili się na kopiowanie poprzednika – i dobrze, a że potrafi zaśpiewać i lirycznie, i z ikrą, pokazuje zarówno w balladzie „Dwie siostry” (sł./muz. P. Onyszczuk) oraz dynamicznym „Ferryland” (sł. P. Onyszczuk, muz.trad.) znanym z repertuaru Great Big Sea. Dużo ciepłego brzmienia daje utworom gra Roberta Mojrzesza. Szkoda, że już z zespołem nie współpracuje, bo to bardzo dobry instrumentalista, o czym już parę razy na żywo mogłem się przekonać. No i wreszcie zmiana perkusji na bodhran (Paweł Siemieniec), to kolejny z dobrych ruchów zespołu.
Zaskoczeń pozytywnych tu sporo, ale największym jest szanta „Fire Marengo”, pociągnięta jak trzeba, a cappella, ze swadą przez Piotra Onyszczuka. Dobra robota! Czuć, że zmierzają do dobrego portu.
Dzięki tym zmianom wszystko nagle zaczęło hulać. Słucha się tej demówki naprawdę dobrze, i tylko żal, że taka krótka. Pozostaje zapytać, kiedy debiutancka płyta?