Gdzie jest skarb kapitana Kidda?

Pirat, który przegrał z polityką
Felietony Katarzyna Marcinkowska 11 lutego 2025
Kapitan Kidd /Nirth Caoe Fot. North Cape / WALK Pictures Kornel Wieczorek
William Kidd do dziś funkcjonuje w zbiorowej świadomości jako jeden z najsłynniejszych postrachów mórz. W rzeczywistości jednak trudno nawet nazwać go prawdziwym piratem. Zasłynął nie tyle przygodami, ile tym, w jaki sposób zakończył swój żywot. A jeszcze bardziej nawet – skarbem, który rzekomo ukrył przed aresztowaniem i który do dziś rozpala wyobraźnię poszukiwaczy.

To, że dziś piraci w dużej mierze kojarzą się nam ze skarbami ukrytymi gdzieś na bezludnych tropikalnych wysepkach, w dużej mierze jest spuścizną właśnie po Williamie Kiddzie. Był on królewskim korsarzem, który dokonał właściwie jednego dużego pirackiego napadu, do tego nie dobrowolnie, lecz pod naciskiem gotowej do buntu załogi. Atak ten przyniósł mu ogromne jak na tamte czasy bogactwa, lecz kapitan nie zdołał nacieszyć się nimi zbyt długo. Mimo wszystko nie całkiem sprawiedliwy wyrok w połączeniu z legendami o ukrytych skarbach sprawiły, że nazwisko William Kidd jest dziś przywoływane na równi z takimi postrachami mórz jak sir Francis Drake, Henry Morgan czy Edward „Czarnobrody” Teach.

Historię kapitana Teacha przeczytacie w artykule „Czarnobrody – szalony kapitan czy specjalista od wizerunku?”

Początki

William Kidd urodził się w Greenock w Szkocji w połowie siedemnastego wieku. Już jako zaprawiony żeglarz wyemigrował do Nowego Jorku, gdzie poznał i poślubił młodą, bo zaledwie dwudziestoletnią zamożną wdowę Sarę Bradley Cox Oort. Ślub wywołał zresztą mały skandal, Sarah bowiem wystąpiła o niego zaledwie dwa dni po śmierci poprzedniego męża.

Po wybuchu wojny dziewięcioletniej (1688–1697) Kidd otrzymał z rąk króla list kaperski. Miał za zadanie bronić szlaków handlowych i zwalczać piratów na Oceanie Indyjskim. To była jego oficjalna misja, ale jako korsarz służący Koronie Brytyjskiej mógł także atakować francuskie okręty i przejmować ich cenny ładunek.

Podczas swojej wizyty w Anglii Kidd zaprzyjaźnił się z Richardem Coote’em, hrabią Bellomont, który wkrótce potem przybył do Nowego Jorku jako nowy gubernator. To właśnie Bellomont i jego przyjaciele sfinansowali późniejszą wyprawę Kidda na Karaiby, gdzie znów miał zwalczać francuskie i pirackie jednostki zagrażające brytyjskiemu handlowi. Skonfiskowany łup miał być podzielony między korsarza, jego załogę oraz sponsorów.

6 września 1696 roku Kidd wraz z ponad setką załogi opuścił Nowy Jork na pokładzie 34-działowego „Adventure Galley”. Oprócz żagli jednostka wyposażona była w rząd wioseł, które czyniły ją dość wyjątkową jak na swoje czasy i bardzo ułatwiały manewrowanie przy braku sprzyjających wiatrów – stąd też zapewne wzięła się jej nazwa, „galley” to wszak po angielsku „galera”.

Czarne chmury nad kapitanem Kiddem

Już na początku rejsu pojawiły się pierwsze kłopoty. Dwa okręty królewskiej marynarki cumujące w Nowym Jorku w tym samym czasie co „Adventure Galley” podebrały Kiddowi najlepszych marynarzy, zmuszając go do przyjęcia na ich miejsce każdego, kogo zdołał na szybko znaleźć. W ten sposób w jego załodze znaleźli się ludzie niespecjalnie godni zaufania, tacy jak szmuglerzy, a nawet byli piraci. Nie interesowały ich polityka i zawarte przez kapitana układy, pragnęli jedynie się wzbogacić, napadając na inne jednostki, co szybko doprowadziło do spięć na pokładzie. Polowanie nie szło jednak najlepiej. Nie napotykali zbyt wielu interesujących statków, zdarzały się nieudane ataki lub sytuacje, w których ku niezadowoleniu podwładnych Kidd zarządzał odwrót, uznawszy potencjalną ofiarę za zbyt silną. Kapitanowi udało się pokonać kilka mniejszych francuskich jednostek, ale większość zdobytych łupów musiał przeznaczyć na naprawę własnego statku. W międzyczasie załogę toczyły choroby, część zmarła, reszta stawała się coraz bardziej sfrustrowana. Bunt wisiał w powietrzu. Wreszcie doszło do bezpośredniego starcia pomiędzy Kiddem a głośno wyrażającym swoje niezadowolenie marynarzem nazwiskiem William Moore. Wściekły kapitan uderzył niesubordynowanego podwładnego w głowę ciężkim wiadrem i choć nie ma pewności, czy cios miał w założeniu być zabójczy, Moore nie przeżył, a Kidd na moment jeszcze zdobył w ten sposób posłuch załogi.

Od korsarza do pirata

W końcu jednak kapitan Kidd uległ naciskom załogi (a może też własnej frustracji?) i przekroczył cienką granicę dzielącą korsarza od pospolitego pirata. W styczniu 1698 r. „Adventure Galley” napotkał „Quedah Merchant” – 500-tonowy ormiański statek płynący z Indii i oferujący bogate łupy: m.in. jedwab, muślin, cukier, przyprawy, opium, żelazo i saletrę o łącznej wartości szacowanej na nawet 70 tysięcy funtów. Takiemu skarbowi nie sposób się było oprzeć. Zasłaniając się wymówką, że jednostka miała ponoć francuskie papiery, Kidd zaatakował i zdobył „Quedah Merchant”. Łupy podzielił pomiędzy załogę, a statek zatrzymał dla siebie. Teraz nareszcie mógł zatopić przeciekający już i przegniły „Adventure Galley” i zastąpić go lepszą jednostką, która otrzymała nawiązujące do poprzedniczki miano „Adventure Prize”.

W czasie, który Kidd spędził na morzu, stosunek władz wobec piratów znacznie się zaostrzył. Poirytowany ponoszonymi wskutek pirackiej działalności stratami rząd brytyjski był już zdeterminowany do znacznie ostrzejszej niż dotąd walki z tym procederem, Kidd nie mógł więc liczyć na pobłażliwość, lecz natychmiast został ogłoszony poszukiwanym przestępcą. Co gorsza, ładunek „Quedah Merchant” w części należał do ministra na dworze Państwa Wielkich Mogołów. Minister miał spore koneksje i na wieść o ataku udał się na skargę do Kompanii Wschodnioindyjskiej, ta zaś zwróciła się do króla. Zaledwie kilka lat wcześniej inny pirat, Henry Avery, rozzłościł już Mogołów, którzy zagrozili zerwaniem stosunków handlowych, atak Kidda na „Quedah Merchant” mógł zaś pogorszyć sprawę, dlatego też Koronie zależało na ukaraniu go z całą surowością. Na swoje nieszczęście zresztą Kidd doskonale się nadawał do roli kozła ofiarnego skazanego w pokazowym procesie.

„Powróciłem, choć w Londynie czeka stryk”

Gdy wiosną 1699 roku wreszcie dotarł z powrotem na Karaiby, Kidd dowiedział się, że jest poszukiwany za piractwo. Chcąc oczyścić się z zarzutów, pozbył się „Adventure Prize”, zakupił nowy statek, resztę łupów ukrył i tak przygotowany, wyruszył w powrotny rejs do Nowej Anglii. Zamierzał oddać się tam w ręce swego dawnego protektora lorda Bellomonta. Liczył, że gubernator i inni wpływowi Amerykanie, którzy wcześniej sfinansowali jego wyprawę, teraz pomogą mu ocalić skórę. Kidd obstawał bowiem – możliwe zresztą, że zgodnie z prawdą – przy swojej niewinności i twierdził, że atakował tylko dozwolone jednostki oraz że do ataku na „Quedah Merchant” zmusiła go jego załoga. Niestety nie zdawał sobie chyba sprawy z tego, jak radykalnie zmieniły się w międzyczasie nastroje względem piractwa. W nowej sytuacji nawet Bellomont nie zamierzał ryzykować utraty pozycji. Mimo że król William III ogłosił amnestię dla piratów, którzy poddadzą się Koronie, William Kidd został imiennie wyłączony spod tego aktu. Przybywszy do Bostonu, w lipcu 1699 roku został aresztowany, a następnie wysłany do Anglii, gdzie miał się odbyć jego proces. Co ciekawe, niektórzy z jego dawnej załogi amnestię przyjęli, a potem złożyli zeznania obciążające kapitana.

Proces rozpoczął się 8 maja 1701 i zakończył następnego dnia. Kapitan Kidd został uznany za winnego aż pięciu aktów piractwa, a także zabójstwa kanoniera Moore’a. Wraz z nim pod sąd trafiło dziewięciu członków załogi, ale na śmierć skazano tylko jednego.

William Kidd został powieszony 23 maja 1701 roku w londyńskiej dzielnicy Wapping, w doku, gdzie znajdowała się wzniesiona na stałe szubienica, na której swój żywot skończył niejeden pirat. Egzekucję musiano wykonać dwukrotnie, ponieważ pierwsza lina zerwała się pod ciężarem skazańca. Zwłoki kapitana zostały umieszczone w klatce u ujścia Tamizy i wisiały tam przez kolejne trzy lata jako przestroga dla innych potencjalnych piratów. Jego sponsorzy pomimo skandalu zachowali swoje majątki i wpływy.

Proces kapitana Kidda wzbudził w Anglii ogromną sensację, także ze względu na jego powiązania z wysoko postawionymi członkami partii Wigów. Torysi usiłowali wykorzystać jego historię w celu dyskredytacji przeciwników politycznych, ci zaś byli gotowi bez wahania rzucić swego dawnego protegowanego lwom na pożarcie, by chronić własną pozycję. Fakty te budzą pewne wątpliwości co do tego, w jakim stopniu Kidd był rzeczywiście winny zarzucanych mu czynów. Udowodnione mu ataki dotyczyły statków, co do których faktycznie można mieć wątpliwości, czy nie były jednak dozwolonymi celami dla brytyjskiego korsarza, a kanonier Moore może i padł ofiarą frustracji kapitana, ale wywołanej własnym nieposłuszeństwem. Czy więc William Kidd rzeczywiście stał się pospolitym piratem, czy padł jedynie ofiarą rozgrywek politycznych? Trudno tu o jednoznaczną odpowiedź.

Gdzie jest prawdziwa wyspa skarbów?

W drodze do Bostonu, gdzie musiał się spodziewać konfrontacji z prawem, kapitan Kidd zatrzymał się na Gardiner’s Island, niewielkiej wysepce tuż przy Long Island (Nowy Jork). W porozumieniu z rodziną Gardinerów zakopał tam część swoich łupów, które zamierzał potem odzyskać i podzielić się nimi z Bellomontem i pozostałymi sponsorami. O szczerości tych zamiarów może świadczyć fakt, że kapitan sam podał lokalizację kryjówki w trakcie swojego procesu. Ukryte skrzynie ze złotem, srebrem i kosztownościami zostały wydobyte i dostarczone przez Johna Gardinera jako dowody w sprawie, za wyjątkiem jednego z diamentów, który właściciel wysepki podarował swojej córce. Nie przeszkodziło to jednak w narodzeniu się legendy, według której duch kapitana nadal żegluje widmowym statkiem po wodach nieopodal Long Island, chcąc odzyskać swój utracony łup.

Inne przekazy głoszą, że złoto na Gardiner’s Island to jedynie część zgromadzonych przez kapitana Kidda skarbów, a reszta może wciąż znajdować się dobrze ukryta gdzieś na Karaibach albo i jeszcze dalej. Legendy o pirackich skarbach rozpalają wyobraźnię, dlatego raz na jakiś czas pojawiają się kolejne sensacyjne doniesienia o znaleziskach, które mają być rzekomo zaginionym złotem Kidda. Najsłynniejsza z tych historii miała miejsce w dwudziestoleciu międzywojennym, a jej bohaterem był Hubert Palmer, zamożny emerytowany prawnik zafascynowany opowieściami o piratach. W 1929 roku Palmer zakupił do swojej kolekcji siedemnastowieczne dębowe biurko rzekomo pochodzące z „Adventure Galley”. W nim odnalazł skrytkę kryjącą mapę wyspy, na której Kidd miał ukryć swój skarb. W kolejnych latach Palmer zdobył kolejne, bardziej szczegółowe mapy, wszystkie ponoć narysowane własnoręcznie przez słynnego kapitana. Poszukiwania trwały przez następne trzy dekady – nadaremno. Dziś wiadomo już, że żadna z map nie była autentyczna, uważa się, że stworzył je i podsunął Palmerowi ekscentryczny brytyjski pisarz Harold Tom Wilkins. Marzenia o odkryciu skarbu nadal jednak nie ustają, nic w tym dziwnego, skoro jego wartość szacuje się dziś na miliony funtów. W 2015 roku wrak „Adventure Galley” został rzekomo odkryty u wybrzeży Madagaskaru. To również okazało się nieprawdą, ale nie wątpię, że za parę, może paręnaście lat ktoś znów wpadnie na trop łupów Kidda i marzenia o pirackich skarbach rozpalą się na nowo.

Legenda trwa

Skandal polityczny, pokazowy proces, a wreszcie opowieści o ukrytych skarbach sprawiły, że kapitan Kidd zarówno w swoich czasach, jak i obecnie cieszy się większą sławą niż wielu znacznie bardziej niegodziwych piratów z tamtej epoki. Już wkrótce po jego śmierci zaczęły się pojawiać najróżniejsze publikacje opisujące jego losy, a kolejni piraci powoływali się na niego, traktując go niemal jak męczennika. I tak legenda kapitana Kidda rosła i trwa po dziś dzień. Do podtrzymywania mitu przyczynił się nawet Edgar Allan Poe, którego nowela „Złoty żuk” opowiada właśnie o poszukiwaniu skarbu Williama Kidda. Jest bardzo prawdopodobne, że historią o jego ukrytym złocie inspirował się także Robert Louis Stevenson, pisząc „Wyspę skarbów”.

Na naszym rodzimym podwórku po tę historię sięgnął natomiast zespół North Cape. Piosenka „Kapitan Kidd” z tekstem Łukasza Malcharka i muzyką Macieja Jureczki po raz pierwszy pojawiła się na wydanej w 2013 roku płycie „A cappella dookoła świata“ i szybko stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych hitów zespołu. Przed rokiem premierę miała zaś jej nowa wersja wraz z teledyskiem i to ona właśnie zainspirowała mnie do przyjrzenia się bliżej fascynującym losom tej postaci:

Jeśli interesują Was pirackie historie, zachęcam także do zapoznania się z artykułami o innych słynnych postrachach mórz:

„Czy kobieta na statku przynosi pecha? Anne Bonny i Mary Read, najsłynniejsze piratki z Karaibów”

„Stede Bonnet – pirat-dżentelmen”

 

Galeria

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: