Atlantyda ku pokrzepieniu serc

„Błękitne fale” – premierowa piosenka Sławka Klupsia
Wieści Kamil Piotr Piotrowski 18 maja 2020
Shanties 2020 Fot. Basia Wójcik
Czas zawirusowania świata ma swoje dobre i złe strony. Złe wiadomo, wirus nie żartuje. Nie możemy się spotykać, koncertować ani chodzić na koncerty. Dobre, bo może wreszcie wykonawcy sceny tradycyjnego folku morskiego i współczesnej piosenki żeglarskiej odkryją uroki klipów video i zaczną nas nimi zarzucać. Jak Atlantyda, która właśnie promuje nową piosenkę.

Na początku maja na Facebooku Sławka Klupsia, lidera trójmiejskiej Atlantydy, pojawił się taki komentarz:
Jeżeli nie możemy być tam gdzie byśmy chcieli, tęsknimy do otwartych przestrzeni wody, zawsze pozostaje nam nasza wyobraźnia. Zamknijcie oczy i niech poniosą Was „Błękitne fale”.

Tak właśnie premierowy teledysk do premierowej piosenki zapowiedział jej autor.

Zaintrygował mnie ten teledysk, przy okazji okazało się, że na kanale Nautilus Media jest parę innych tegorocznych „nowinek”, które jakoś mi umknęły, miałem też zaległe pytania o „nowy” skład, który mnie na żywo objawił się na tegorocznym „Shanties”. Zadzwoniłem więc do lidera Atlantydy...

Otóż piosenka „Błękitne fale” powstała pod koniec marca bieżącego roku, tuż po tym, jak wylądowaliśmy na przymusowym artystyczno-fanowskim urlopie od koncertów. Wielu z artystów, którzy utrzymywali się z koncertowania znalazło się (i nadal jest) w trudnej sytuacji. To właśnie dla nich ta piosenka, ale i dla tych wszystkich, których ogarnął nastrój zniechęcenia, stagnacji, rezygnacji i niepewności jutra. To piosenka ku pokrzepieniu serc – mówił mi Sławek. Dla rozluźnienia napięć, stresów, niepewności, na przeczekanie tego trudnego dla wielu okresu.

Pomóc ma w tym nasza wyobraźnia – autor zachęca, zwłaszcza teraz, do jej częstszego używania, bo to co sobie wyobrazimy, jest nasze, tego nam nikt nie zabierze. Zatem, słuchając tej piosenki, idąc za jej słowami „zamknij oczy i zobacz jak tu pięknie jest”. Jesteś już na plaży, słyszysz szum fal, czujesz zapach morza...?

Teledysk, tak jak wiele podobnych dziś produkcji nagrywany był na raty, każdy z muzyków robił to u siebie w domu, ale widać, że nie ma tu przypadku i wszystko jest przemyślane. Zwróćcie np. uwagę na ujęcie, gdy „kamera” przesuwa się z lewa do prawa, prezentując muzyków jednego po drugim, jakby stali obok siebie. Efekt możliwy był dlatego, że wcześniej chłopaki dostali wyraźne instrukcje, jak mają się do tego zabrać i przede wszystkim na jakim tle nagrywać. Zauważcie, że wszyscy – jakby się umówili – stoją na tle niemal tej samej ściany. To pozwoliło w montażu na stworzenie tej „panoramy” i innych ciekawych efektów. Muzycy nagrali też kilka wersji swojej „roli”, tak by było kilka ujęć do wyboru. Jakość teledysku, zdecydowanie odbiegająca od „domowych produkcji” to efekt wieloletniego doświadczenia jakie w produkcji filmowej mają Sławek i przede wszystkim jego żona Jola. Niejeden program, film czy teledysk już bowiem wyprodukowali pod szyldem swojej firmy Nautilus Media.

Obraz zawsze był ważny. Ludzie nie tylko chcą słyszeć, ale także oglądać. Dlatego dziś wielkie gwiazdy nie grają już zwykłych koncertów, ale tworzą prawdziwe spektakle, gdzie zarówno muzyka, jak i to co, jej towarzyszy, światło, dekoracje, multimedia, mają znaczenie – opowiadał mi przez telefon Sławek Klupś.

Zapytałem też o Piotra Bułasa, którego na „Shanties” nie spotkałem już w składzie Atlantydy. We wspomnianym teledysku oglądacie zamiast niego Pawła Klina, który z Atlantydą koncertuje od czerwca 2018 r.

Piotr wycofał się z grania z nami dwa lata temu. Pochłonęła go bez reszty produkcja instrumentów, zresztą doskonałych (banjo, mandoliny – przyp. red.). Znaleźliśmy więc dla niego zastępstwo, ale nie pożegnaliśmy się z Piotrem na stałe. W zespole dbamy o to, by nie palić za sobą mostów, by zachować dobre kontakty, by spotykać się na scenie nawet z dawno niewidzianymi muzykami Atlantydy, gdy tylko jest okazja. Myślę, że z Piotrkiem Bułasem wystąpimy jeszcze nieraz, a teraz na stałe miejsce w zespole znalazł Paweł i sprawdza się doskonale – mówił mi Sławek.

Potwierdzeniem tych słów był koncert na „Shanties” w 2019 r., gdzie zespół obchodził swój jubileusz 25-lecia i na scenie pojawił się zarówno Piotr, jak i Paweł oraz... goście.

Rzeczywiście, nie da się ukryć, że Paweł to muzyk wszechstronny, doskonale grający zarówno na gitarze, jak i na banjo. Jak się dowiedziałem naukę gry na gitarze studiował w Holandii. Później przez kilka lat będąc w Nowym Jorku, poza doskonaleniem gry na gitarze postanowił nauczyć się też grać na banjo. Wrócił do Polski i dzięki poszukiwaniom internetowym Sławka trafił do Atlantydy. Co ciekawe, znał już niektóre piosenki żeglarskie, sam jest aktywnym żeglarzem. Swobodnie porusza się zarówno w jazzie, bluesie, bluegrassie, jak i folku.

Sławek zapytany o swoje inspiracje muzyczne mówi, że inspiruje go różna muzyka – folk, bluegrass, blues, country, ale nie tylko. Ważne dla niego jest by to, co powstaje było autorskie, od początku bowiem pomysł na siebie i Atlantydę miał taki, by opierać się na twórczości własnej, inspirowanej morzem.

Oczywiście od powstałych jeszcze za czasów działalności w Mechanikach Shanty piosenek, typowo coverowych przecież, też się nie odżegnuje, zwłaszcza jeśli to takie „hity”, jak cytowany powyżej „Marco Polo” czy cytowany poniżej „Pacyfik”.

Sławek Klupś i jego Atlantyda to dziś jedna z ciekawszych formacji na polskiej scenie nie tylko folku morskiego, ale folku w ogóle, a sam lider to obdarzony niezwykle folkową barwą głosu zdolny autor współczesnych piosenek, w których potrafi zachować dawnego folkowego ducha. I choć Sławek przytaczał w naszej rozmowie wiele inspiracji, to mnie w jego twórczości nieustająco wybrzmiewa mój ulubiony Mark Knopfler. Tak już jakoś mam...

Zaglądajcie na kanał Nautilusa, bo jak zapowiedział Sławek, nadal pojawiać się tam będą nowości...

 

Komentarze

dodaj własny komentarz
Jeszcze nie skomentowano tego artykułu.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter szantowy
Bądź na bieżąco, zapisz się na powiadomienia o nowych artykułach: